czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział IV

-Damon! odwezwij się Damon -znowu siedział wpatrując się w daleką -bardzo daleką- przestrzeń .
-Ja wiedziałem, że ty jesteś nienormalna, ale że aż tak porąbana to nie sądziłem -odszeł odemnie o trzy kroki po czym odwrócił się w moją stronę -Najpierw mi mówisz, że chcesz pomóc , a teraz przedstawiasz mi plan, który będzie miał zalety tylko dla ciebie, bo ja będę posądzony przez Elenę o współudział w zabiciu mojego zdradzieckiego, ale przecież kochanego braciszka!
Nic nie mówiąc wyjęłam z torby szczelnie owiniętą w folię gałązkę werbeny. Rozkruszyłam, a potem rozwinęłam pakunek. Niezauważalnym gestem sięgnęłam po szklankę do minibarku i wsypałam tam rozdrobnioną roślinę, a następnie rozpuściłam z wodą.
Zauważyłam, że Damon uważnie mi się przygląda.
-Może się skusisz? -zaproponowałam
-Nie, obejdzie się bez twojej łaskawości -teraz i on podszedł do stolika na środku przestronnego salonu i wyjął z kieszeni worek szpitalnej krwi -poprzestanę na tym. Moje zdrowie
I znowu się drwiąco uśmiechną po czym zaczął pić. Ja rozłożyłam się na kanapie i bez przekonania upiłam trochę swojego uodparniającego napoju. Zaczęłam się ksztusić i dławić , czułam jak gdyby werbena wypalała mi gardło, a potem żołądek. Z każdą porcją jednak cierpiałam mniej.
-Po co się katujesz tą mieszanką? Przecież Klaus nie żyje, nie będzie cię już hipnotyzował.
-Też tak myślałam, Okazuje się że jest inaczej.
-Co? Przecież widziałem jak mroczna strona Ric'a go zabiła!
-Może powinieneś pogadać z Bonnie, dlaczego uśpiła Tylera i odtąpiła Klausowi jego ciało? -teraz to znowu ja miałam przewagę pod względem informacji. Tak czułam się najlepiej.
-Wiedźma!?


Byłam u siebie w pokoju i przygotowywałam się do wyjścia z Damonem. Mieliśmy iść do Bonnie. W ułamek minuty przygotowałam sobie czarną sukienkę z odkrytymi ramionami przed kolana i wysokie szpilki takiego samego koloru. Wyczesałam dokładnie włosy po czym napiłam się krwi. Nagle zadzwonił dzwonek od drzwi i po sekundzie Damon już przy nich był. Usiadłam na łóżku posłanym białą pościelą , ustawionym po środku wielkiego, pełnego mebli pokoju. Wytężyłam słuch i w ciszy wyczekiwałam na to aż niespodziewany gość zagości w willi.
-Elena? -usłyszałam zdziwiony głos Damona. Ona z pewnością weszła do środka bo usłyszałam odgłos zamykanych drzwi  -Co ty tutaj robisz?
-Sama nie wiem.. Byłam u Caroline i zamiast do domu przyjechałam tutaj -nastało milczenie po czym Elena wzięła głęboki wdech -Nie chcę zrywać z tobą kontaktu. Pogadajmy chwilę , błagam
-Gadaliśmy przez telefon, pamiętasz? Więcej nie musisz nic muwić. Widzę, że jesteś wegetarianką, czym sie żywisz? Króliczkami? A może Stefan zmusza cię do zabijania owadów, bo ich jest więcej niż ssaków na ziemi -zachichotałam po cichu. To mu się udało.
-Stefan i Bonnie chcą ofnąć przemianę
-Damon? Mógłbyś mi zapiąć sukienkę? -nie mogłam dopuścić do tego żeby zabrakło mnie w ich "zawziętej" konwersacji -Elena! Wybacz, nie spodziewałam się ciebie. Gdybym wiedziała że przyszłaś nie śmiałabym sie wam przeszkadzać. Damon?
-Jasne, już -obojętnie ruszył w moją stronę zostawiając Elenę w nieoświetlonym rogu salonu.
-Katherine, co ty tutaj robisz!? Damon! Co wy kombinujecie? -Elena zaczynała wpadać w furię. Roześmiała się histerycznie po czym przeniosła się w inne miejsce pokoju, bliżej nas.
Zobaczyłam, że nie ma żadnego zabezpieczenia przed słońcem, a że ono jeszcze nie zaszło wpadłam  na okrutny pomysł. Znalazłam się przy oknie i rozsunęłam zasłony.
-Aaaaaaa! Nie! -Elena wydała z siebie straszny krzyk, ale nie potrwał on długo gdyż Damon zwinnym, szybkim ruchem odepchną ją od okna
-Co ty robisz!? -krzykną na mnie po czym ujrzałam go tuż przy sobie. Z wielką siłą przeskoczyłam go i znalazłam się przy nowonarodzonej.
-Mikael mówił, że krew wampirza jest lepsza.. Zaraz się przekonamy! -zatopiłam kły w jej chłodnawej szyi po czym do moich ust zaczął wpływać wielki potok krwi. Piłam szybko zadając ból szrapiącej się, ale osłabionej Elenie. Niespodziewanie z szybkością światła uderzył we mnie Damon. Odrzuciło mnie na ścianę.
Gdy wstałam żyłki pod oczami zniknęły a moje oczy stały się z powrotem ludzkie. Rana Eleny oczywiście już się zagoiła, ale Damon kipiał z wściekłości i żucił się z powrotem na mnie. Ale tym razem byłam już przygotowana. Chwyciłam jego rękę moją unieruchomiłam resztę jego ciała.
-Zapominasz, że nie masz ze mną szans. Nie zabiję cię, ale ją przy najbliższej okazji tak.
-Eleno! Jedź do domu! Szybko!-jego błagalne spojrzenie zmusiło wampirzycę do ucieczki -z tego co pamiętam to ty mówiłaś , że musimy działać razem. Puszczaj mnie!
Wyrwał się z mojego ścisku gdy rozluźniłam ręce.
-Zapomnimy o tym -powiedziałam niezwykle spokojnym głosem po czym przybliżyłam się do niego -Wiesz, że obie nie możemy żyć. Ja bez problemu mogę wbić jej kołek w serce, albo rozszarpać ją na miliony kawałków. Ona będzie miała niezłą obronę, ale nie dacie rady mnie pokonać. Chwyciłam kołek leżący na górnej półce jednej z wielu pułek z książkami i jednym zwinnym ruchem wbiłam mu go w lewą rękę powyżej łokcia.
-Wrócę późno, nie czekaj z kolacją. Znajdę trochę krwi na mieście -puściłam siłującemu się z kołkiem wampirowi oko po czym już mnie nie było.

5 komentarzy:

  1. Świetny Rozdział.
    Zapraszam do mnie.
    http://swiat-psychicznie-nienormalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro już jestem obserwatorem , przydałoby się żebym czytała twoje opowiadanie więc zacznę od jutra ;)

    http://twofriends-onelife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem fajne! Zacznę obserwować i czytać dalej ;)

    Zapraszam do mnie: http://gakkogurinbochi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział?
    U mnie 11: poczatek-niesmiertelnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń