piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział V

Przez całą noc włuczyłam się po ciemnych ulicach Mystic Falls. Kilka osób straciło przy tym życie, ale ja przynajmniej miałam niezłą zabawę. Wiedziałam, że Damon nie będzie chciał mieć ze mną nic wspólnego przez najbliższe 24 godziny więc zdecydowałam, że sama złożę wizytę czarownicy.
Postanowiłam mieć niezłe wejscie, więc kwadrans po drugiej nad ranem zaczęłam jak wariatka dzwonić dzwonkiem do drzwi domu Bonnie, potem wystukiwałam o drzwi "Help" Beatlesów i wtem usłyszałam, że wiedźma raczyła wstać z łóżka i po schodach, niepewnie zeszła na dół .
-Czego chcesz? -mówiąc to wypowiedziała zaklęcie, któro miało sprawić, że będę się wiła na podłodze z bólu.
-Oooj, ale się ciebie booję -zażartowałam, przedrzeźniając jej powagę. Ułamek sekundy później znalazłam się w niewielkim, urządzonym w odcieniach beżu saloniku. Rozciągnęłam się na fotelu, wygodnym fotelu.
-Nie powiedziałaś mi , czego chcesz !?
-Ty dobrze wiesz czego chcę. Czy twoi przyjaciele wiedzą, że uśpiłaś jednego z nich i odstąpiłaś ciało dla ich wielkiego wroga? -uniosłam brwi do góry, po czym znalazłam się przy niej.
-Zrobiłam to by ich ratować. Gdyby Klaus umarł, oni też! Elena i Caroline i Tyler i wszyscy pozostali! No , przecież ty także! -zpiorunowała mnie swoim spojrzeniem, po czym nagle stracieła całą pewność siebie i przybrała minę zdezorientowanego dzieciaka -Katherine, jakim cudem weszłaś do mojego domu?
-Spostrzegawcza jesteś czarodziejko -chwyciłam ją za szyję i z całej siły walnełam jej ciałem w ścianę. -Wampiry mają swoje sposoby.
 Strzepałam z sukienki okruchy farby ze ściany, którą skruszyłam i wystrzeliłam jak z procy przez okno, pozostawiając czarownicę nieprzytomną.

Obudziłam się rankiem, bo poczułam, że ktoś mi się przygląda. Jednak gdy otworzyłam oczy nikogo nie spostrzegłam. W samej koszuli z wielkim nadrukiem i w szortach zeszłam do piwnicy i wyjęłam z zamrażarki worek z krwią. Pijąc powróciłam na górę. Zastałam Damona , który właśnie wysysał życie z kobiety, ubranej w krwistoczerwoną sukienkę ledwo zakrywającą jej tyłek. Pomyślałam sobie, że przyszła tu po coś innego niż to co ją spotkało, Damon wziął się za dziwki .
-Byłam u wiedźmy. Niczego nowego się nie dowiedziałam, ale wyciągnę od niej coś.
-Świetnie, mnie w to nie mieszaj. -właśnie skończył konsumpcję śniadanka i podszedł do mnie blisko -Nie działamy już razem, rób co chcesz.
-Hmm, przepraszam za wczoraj.. -skokietowałam go swoim wdziękim osobistym i przytuliłam -Chcę żeby było dobrze między nami, jak dawniej. Damon, daj mi szansę.

Driiiing!
Zadzwonił dzwonek. -Bonnie Bennett- wyczułam ją po tym czarodziejskim smrodzie. Damon kroczył ludzkim tępem do drzwi , gdy ja wampirzym go wyprzedziłam. Otworzyłam, ujrzałam jej wielkie, zdziwione oczy po czym przywitałam.
-Wybacz, zapomniałam ci powiedzieć, że zamieszkałam z Damonem. Zaczynamy od nowa -byłam z tego taka dumna, udało mi się!
-Damon? Nie rozumiem! Co to ma znaczyć!?
-To, że od dzisiaj nie interesujemy się już wami, tymi dobrymi. Nie jesteś nam potrzebna. -Damon powiedziawszy to podszedł do niej blisko i jednym ruchem ręki wykręcił jej kark w drugą stronę. Wyprysła krew, a ona upadła. Natychmiast pochyliłam się i duszkiem wysączyłam z niej całą krew. Oblizałam usta ze słodkiej, płynnej substancji.
-Na zawsze razem -podeszłam do Damona , a on pocałaował mnie. Na to czekałam.

Ten rozdział jest gorszy od poprzednich, moim zdaniem przynajmniej. Następny będzie lepszy. Obiecuję!!

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział IV

-Damon! odwezwij się Damon -znowu siedział wpatrując się w daleką -bardzo daleką- przestrzeń .
-Ja wiedziałem, że ty jesteś nienormalna, ale że aż tak porąbana to nie sądziłem -odszeł odemnie o trzy kroki po czym odwrócił się w moją stronę -Najpierw mi mówisz, że chcesz pomóc , a teraz przedstawiasz mi plan, który będzie miał zalety tylko dla ciebie, bo ja będę posądzony przez Elenę o współudział w zabiciu mojego zdradzieckiego, ale przecież kochanego braciszka!
Nic nie mówiąc wyjęłam z torby szczelnie owiniętą w folię gałązkę werbeny. Rozkruszyłam, a potem rozwinęłam pakunek. Niezauważalnym gestem sięgnęłam po szklankę do minibarku i wsypałam tam rozdrobnioną roślinę, a następnie rozpuściłam z wodą.
Zauważyłam, że Damon uważnie mi się przygląda.
-Może się skusisz? -zaproponowałam
-Nie, obejdzie się bez twojej łaskawości -teraz i on podszedł do stolika na środku przestronnego salonu i wyjął z kieszeni worek szpitalnej krwi -poprzestanę na tym. Moje zdrowie
I znowu się drwiąco uśmiechną po czym zaczął pić. Ja rozłożyłam się na kanapie i bez przekonania upiłam trochę swojego uodparniającego napoju. Zaczęłam się ksztusić i dławić , czułam jak gdyby werbena wypalała mi gardło, a potem żołądek. Z każdą porcją jednak cierpiałam mniej.
-Po co się katujesz tą mieszanką? Przecież Klaus nie żyje, nie będzie cię już hipnotyzował.
-Też tak myślałam, Okazuje się że jest inaczej.
-Co? Przecież widziałem jak mroczna strona Ric'a go zabiła!
-Może powinieneś pogadać z Bonnie, dlaczego uśpiła Tylera i odtąpiła Klausowi jego ciało? -teraz to znowu ja miałam przewagę pod względem informacji. Tak czułam się najlepiej.
-Wiedźma!?


Byłam u siebie w pokoju i przygotowywałam się do wyjścia z Damonem. Mieliśmy iść do Bonnie. W ułamek minuty przygotowałam sobie czarną sukienkę z odkrytymi ramionami przed kolana i wysokie szpilki takiego samego koloru. Wyczesałam dokładnie włosy po czym napiłam się krwi. Nagle zadzwonił dzwonek od drzwi i po sekundzie Damon już przy nich był. Usiadłam na łóżku posłanym białą pościelą , ustawionym po środku wielkiego, pełnego mebli pokoju. Wytężyłam słuch i w ciszy wyczekiwałam na to aż niespodziewany gość zagości w willi.
-Elena? -usłyszałam zdziwiony głos Damona. Ona z pewnością weszła do środka bo usłyszałam odgłos zamykanych drzwi  -Co ty tutaj robisz?
-Sama nie wiem.. Byłam u Caroline i zamiast do domu przyjechałam tutaj -nastało milczenie po czym Elena wzięła głęboki wdech -Nie chcę zrywać z tobą kontaktu. Pogadajmy chwilę , błagam
-Gadaliśmy przez telefon, pamiętasz? Więcej nie musisz nic muwić. Widzę, że jesteś wegetarianką, czym sie żywisz? Króliczkami? A może Stefan zmusza cię do zabijania owadów, bo ich jest więcej niż ssaków na ziemi -zachichotałam po cichu. To mu się udało.
-Stefan i Bonnie chcą ofnąć przemianę
-Damon? Mógłbyś mi zapiąć sukienkę? -nie mogłam dopuścić do tego żeby zabrakło mnie w ich "zawziętej" konwersacji -Elena! Wybacz, nie spodziewałam się ciebie. Gdybym wiedziała że przyszłaś nie śmiałabym sie wam przeszkadzać. Damon?
-Jasne, już -obojętnie ruszył w moją stronę zostawiając Elenę w nieoświetlonym rogu salonu.
-Katherine, co ty tutaj robisz!? Damon! Co wy kombinujecie? -Elena zaczynała wpadać w furię. Roześmiała się histerycznie po czym przeniosła się w inne miejsce pokoju, bliżej nas.
Zobaczyłam, że nie ma żadnego zabezpieczenia przed słońcem, a że ono jeszcze nie zaszło wpadłam  na okrutny pomysł. Znalazłam się przy oknie i rozsunęłam zasłony.
-Aaaaaaa! Nie! -Elena wydała z siebie straszny krzyk, ale nie potrwał on długo gdyż Damon zwinnym, szybkim ruchem odepchną ją od okna
-Co ty robisz!? -krzykną na mnie po czym ujrzałam go tuż przy sobie. Z wielką siłą przeskoczyłam go i znalazłam się przy nowonarodzonej.
-Mikael mówił, że krew wampirza jest lepsza.. Zaraz się przekonamy! -zatopiłam kły w jej chłodnawej szyi po czym do moich ust zaczął wpływać wielki potok krwi. Piłam szybko zadając ból szrapiącej się, ale osłabionej Elenie. Niespodziewanie z szybkością światła uderzył we mnie Damon. Odrzuciło mnie na ścianę.
Gdy wstałam żyłki pod oczami zniknęły a moje oczy stały się z powrotem ludzkie. Rana Eleny oczywiście już się zagoiła, ale Damon kipiał z wściekłości i żucił się z powrotem na mnie. Ale tym razem byłam już przygotowana. Chwyciłam jego rękę moją unieruchomiłam resztę jego ciała.
-Zapominasz, że nie masz ze mną szans. Nie zabiję cię, ale ją przy najbliższej okazji tak.
-Eleno! Jedź do domu! Szybko!-jego błagalne spojrzenie zmusiło wampirzycę do ucieczki -z tego co pamiętam to ty mówiłaś , że musimy działać razem. Puszczaj mnie!
Wyrwał się z mojego ścisku gdy rozluźniłam ręce.
-Zapomnimy o tym -powiedziałam niezwykle spokojnym głosem po czym przybliżyłam się do niego -Wiesz, że obie nie możemy żyć. Ja bez problemu mogę wbić jej kołek w serce, albo rozszarpać ją na miliony kawałków. Ona będzie miała niezłą obronę, ale nie dacie rady mnie pokonać. Chwyciłam kołek leżący na górnej półce jednej z wielu pułek z książkami i jednym zwinnym ruchem wbiłam mu go w lewą rękę powyżej łokcia.
-Wrócę późno, nie czekaj z kolacją. Znajdę trochę krwi na mieście -puściłam siłującemu się z kołkiem wampirowi oko po czym już mnie nie było.

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział III

-Daaamon! - wykrzyknęłam gdy tylko ujrzałam go siedzącego na kanapie. Patrzył do przodu, ale tak jakby w nicość. -Damon, żyjesz? Haaalo?
-Kiedy wreszcie nauzysz się pukać, Katherine? -mówiąc to, nawet na mnie nie spojrzał.
-Hej Damon, nie fochaj się na mnie -to mówiąc cmoknęłam go w usta-to na przywitanie.
-Miałem nadzieję, że do niego nie dojdzie -posłał mi jeden ze swoich ironicznych uśmiechów i sięgną po whisky -Schodzisz na psy, Katherine. Podróżujesz z baby-vampire?
Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty o tym gadać, poszłam jego śladem i także się napiłam, a potem zmieniłam temat.
-Więc co ci tam leży na sercu?
-Nie poznaję cię ... Chcesz słuchać jak załamany wampir żali ci się ze swoich problemów?
-Załamany i pijany -powiedziałam drwiąc z niego -To powiedz mi, gdzie jest nasz Stefan?
-Wyprowadził się do Eleny, po tym jak go wybrała i dokończyła przemianę -i znowu się napił
-Elena jest wampirem!? -myślałam że się przesłyszałam. Wstałam z kanapy obitej w bordową tkaninę i podeszłam do okna -Nie! Nie! Nie! Nie! Cholera, Nieeee! Kto ją przemienił!?
-Nie waidomo ... dostała w szpitalu krew wampirzą od Meredith, a potem wpadła do wody, a Stefan dopuścił do jej śmierci ratując Matta -to powiedziawszy także wstał i podszedł do Claudii, która z wielkim ainteresowaniem przyglądała się nam i naszej rozmowie -Powiedz mi istoto jak kolwiek masz na imię...
-Jestem Claudia i ... -wtem przez okno, wybijając szybę, wpadł wielki kołtun szarego dymu rozrywając ją na miliony strzępów. Jej krzyk był niesłychanie przeraźliwy. Stałam w niezwykłej spokojności, przestało mnie obchodzić wszystko poza mną -prawdziwa ja powracam- pomyślałam. Chwyciłam Damona za rękę i z prędkością światła zwialiśmy z przestronnego domu.

-Co podać? -zapytał młody kelner z Mystic Grill'a. Siedzieliśmy z Damonem przy barze nic nie mówiąc.
-Możesz być tak uprzejmy i nie krzyczeć gdy zaraz coś zrobię? -hipnotyzując go przysunęłam się do jego ręki leżącej na blacie baru. Przez chwilę wwąchiwałam się w zapach jego krwi, a potem trafiając zębami w wystającą, niebieską rzyłę wyssałam trochę jego soczystej krwi.
-Nic nam nie podawaj -rzucił Damon, przysuwając się do mnie tak, że dzieliła nas odległość zaledwie dwóch centymentrów -po co tu znowu wróciłaś?
-Żebyś nie czuł się samotny -wpatrywałam się w jego zagubione oczy -Przestań!
-Co mam przestać? -zmarszczył czoło i także zaczął gapić się na mnie.
-Myślisz o wszystkich rzeczach, które zrobiłeś, przez co raniły one Elenę, czy się mylę? -położyłam rękę na jego -Masz wyżuty sumienia!? Nie wieżę!
-Ja nie nigdy nie mam wyżutów sumienia! Lepiej powiedz mi co to było u mnie w domu, to coś co wciągnęło Clarę.
-Claudie jeśli już. To był Klaus...

-A ty gdzie idziesz? -zapytał gdy znalazłam się tuż za nim w jego domu -nie będziesz tu spała! Po moim trupie!
-Wyrzucisz mnie? -zatrzepotałam rzęsami i zrobiłam niewinny uśmiech -Jestem ci potrzebna, Damonie. Nie nawidzisz Stefana i pragniesz być z Eleną. Ja go kocham, ale jeszcze bardziej pragnę jego śmierci, oboje tego pragniemy. Musi cierpieć za te wszystkie rzeczy, które mi zrobił! Więc mam propozycję, tylko że musimy działać razem.
-Tak? -zaczął się wreszcie interesować tym co do niego mówię.
-Zabiję go! Zabiję Stefana!

___________________________
A co sądzicie o tym? Co byście zmienili?

czwartek, 31 maja 2012

Rozdział II

Zdecydowałyśmy się pojechać pociągiem. Rozległy peron zapełniało setki przemieszczających się ludzi. Jasno szara kostka pokrtyta była błotem, dzięki czemu  z łatwością można było stwierdzić jaka pogoda panuje na zewnątrz.
Jedną ręką ciągnęłam walizkę, w drugiej ściskałam mocno dłoń Claudii, która w swoim krótkim jak na razie życiu pierwszy raz miała okazję być na kolei. Zachwycały ją odgłosy nadjeżdżających i odjeżdżających pociągów, nigdy tego nie robiłam ale za jej namową wstąpiłyśmy do kiosku i wyniosłyśmy z tamtąd stertę magazynów- głównie o modzie.
Wreszcie trafiłyśmy do przytulnego przedziału, z kremową roletą w oknie i miękkimi kanapami. Bez trudu położyłam walizkę na górnej półce.
-A więc, towarzyszko, komu w drogę temu czas! -powiedziałam rozpromieniona.
Claudia ułożyła się wygodnie na łóżku i po chwili już spała. Ja natomiast sięgnęłam do torby po worek z krwią, nie chciałam się żucać w oczy zabijając. Właśnie , DLACZEGO? Co się ze mną stało? Pożywaijąc się, rozmyślałam o moim życiu odkąd jesteśmy razem. Patrzyłam z wielką przyjemnością na słodką twarzyczkę wampirzycy, a po pewnym czasie podarowałam jej piękny sen.


-Katherine, wstawaj! Jest afera! Musisz wyjść. W naszym wagonie jest inny wampir! - te ostatnie słowa wypowiedziała prawie szeptem - na korytarzu znaleziono martwą kobietę.
-Jak to? Jak wsiadałyśmy byli tu sami ludzie.. Nie możliwe. Claudio, widziałaś go?
-No tak, chłopak , ma krótkie, ciemne włosy i jakie mięśnie. A wiesz jak się na mnie gapił !? I na ciebie przez okno w drzwiach też! -teraz była szalenie podekscytowana swoimi spostrzeżeniami
-Ok , tylko ostrożnie. Nie wiemy kto to jest - powiedziałam po czym niesłyszalnie dla człowieka wyszłam na korytarz i ujrzałam go!


-Tyler Lockwood? -byłam zdziwiona, a jednocześnie uradowana, że to nikt obcy. Wpatrywałam się w niego, po chwili wyszczerzył swoje białe zęby i coś mi tu nie pasowało
-Katerino, nie do końca. Możemy porozmawiać na osobności bez tej małej laleczki? - tu zwrócił się do Claudii
Po tych słowach byłam już pewna kto to jest. To nie Tyler ani nikt kogo nie musiałam się obawiać.
-Klaus!
-Witaj znowu, moja droga.


W ułamek sekundy wzięłam pod ramię Claudie i tą walizkę, wyskoczyłam przez okno i pobiegłam przed siebie, tak że po chwili byłam oddalona od pociągu o dobre 10 kilometrów .
-Kath! Kath, możesz mi wreszcie powiedzieć kim był ten Klaus czy Tyler? Bo ja już się pogubiłam. Znasz go?
-Nie teraz. Są rzeczy przed którymi muszę cię chronić. Klaus jest pierwotnym i od wieków mnie ściga, ale więcej jak na chwilę obecną ci nie powiem -przestałam pędzić i wypuściłam moją przyjaciółkę z rąk.
-Czy on nam zagraża? Mam się go bać? - dopytywała się. Zrozumiałam, że na to pytanie muszę dać jej odpowiedź.
-Tak. Uważaj na niego i nie ufaj mu, cokolwiek by mówił. Zrozumiane? On wróci, jestem pewna, że wróci!
-Tak, tak. Ale ...
- Nie ma  żadnego ale! Musimy dotrzeć do Mystic Falls jak najszybciej. Chodź! - podałyśmy sobie ręce . Znajdowałyśmy się same pośród lasu. Ale nie długo, bo chwilę po tym znajdowałyśmy się już przy drogowskazie : Mystic Falls 13 kilometrów.

I nagle zobaczyłam w oddali młodego chłopaka, poczułam, że przez to wszystko nie panuję nad sobą. Nawet nie próbowałam się powstrzymywać. Puściłam rękę Claudii. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim. Otworzył usta ze ździwienia, a zaraz potem wydał z siebie donośny krzyk, niemalże żałosny ryk! Wbiłam mu kły w szyję i piłam gorącą, słodką krew. Poczułam, ofiara osuwa się na nogach. Wreszcie stracił całą siłę, przestał się szarpać. Wyczyściłam go z ostatniej kropli krwi. Byłam nasycona. Zakopałam ciało, wróciłam do siedzącej na walizce dziewczynki, wzięłam ją na ręce po czym pocałowała mnie w czoło niczym matkę.
-Jak się pośpieszymy to za 8 minut dojdziemy do willi Salvatore'ów , Katherine.  Oby byli w domu - obie nie wiedziałyśmy co nas tam czeka...

_______________________________________

W komentarzach piszcie, co sądzicie o tym rozdziale ;)

sobota, 26 maja 2012

Rozdział I

-Claudio!?
Od 5 minut próbowałam ją znaleźć . W ekspresowym tempie przemieszczałam cały dom , ale nie wyczułam jej obecności.
-Claudio! Claudio! Gdzie jesteś do cholery !? - byłam nieźle nabuzowana . Miała nie wychodzić z domu dopuki nie wrócę .
Nagle usłyszałam z dołu zgrzytnięcie klucza w zamku . Wampirzym krokiem znalazłam się przy drzwiach .
-Jesteś! Gdzie ty byłaś? Wiesz, że teraz musimy być dwa razy ostrożniejsze. Claudio , nie rób tak więcej, błagam.
-Kath, nie martw się tak o mnie. Gdy będę miała 100 lat to też nie będziesz mnie spuszczała z oka dlatego że mam ciało 6-cio latki ? - wydawało się jakby Claudia zaraz miała się rozpłakać , spuściła głwę i usiadła na podłodze .
-Ależ to nie tak. Ty nic nie rozumiesz - wzięłam ją na ręce po czym posadziłam ją sobie na kolanach . -Chodzi o to, że ... że to chyba trochę podejrzane, że taka mała, śliczna dziewczynka jak ty jest taka samodzielna, silna, ludzie często widują cie samą . I ...
-Gdy przemieniłaś mnie w wampira , stałaś się inna , ostrożna . Lecz gdzieś tam w tobie jest dawna Katherine, niezależna od wszystkiego - powiedziała to już trochę uspokojona po czym uśmiechnęła się do mnie zalotnym , ironicznym uśmiechem
-Wiesz dlaczego dałam ci moją krew? Bo gdy patrzyłam na ciebie umierającą pomyślałam że możemy się razem świetnie bawić - puściłam jej oko . Miło było mi patrzeć jak rozpromieniona odwdzięczyła mi się tym samym .
-Wpadłam na pomysł - oczy jej się rozszeżyły , a pod oczami pojawiły jej się małe żyłki -Zostawmy te wszystkie zmartwienia. Chociaż na chwilę. Zapolujemy! Poszukamy ofiar w .. hmmm ... w lesie!
-Czytasz mi w myślach, ślicznotko - to powiedziawszy cmoknęłam ją w policzek nastawiony przez nią-A co ty na to żebym cię zapoznała z pewnym znajomym? Trochę już się za nim stęskiniłam .
-Nie gadaj!
-A no tak- to powiedziawszy zalała nas fala głośnego śmiechu.
-W takim razie złożymy twojemu dawnemu towrzyszowi serca wizytę . Ale nie odchodźmy od tematu, Katherine, jestem strasznie głodna! Mam ochotę na ... dziewczynę z warkoczem.
I pobiegłyśmy w stronę pobliskiego lasu ...

__________________

To jest pierwszy rozdział mojego opowiadania . Proszę o komentarze i obserwacje bloga ;)